niedziela, 21 lutego 2010

Mój jeszcze-na-papierze-mąż

Mniej więcej rok temu powstał mój pierwszy BLOG
Kiedyś tam wrócę...

Ale teraz jestem tu, bo mój świat wywrócił się do góry nogami.
(...)
Nie spodziewałam się rozwodu. Nie spodziewałam się, że mój najkochańszy na swiecie, jeszcze-na-papierze-mąż, zrobi coś, czego nie potrafię pojąć.

Kobieta pojawiła się po drugiej inseminacji. Tydzień po. I tak zostało do dziś.
Wszystko owiane kłamstwem, obłudą, przepełnione niezrozumieniem.
Milion pytań, które zadałam i na które nie dostałam odpowiedzi. Na wiele sama ją znalazłam.
Reszta już powinna być mi obojętna. Powinna. Nie jest.
Zwłaszcza jedno: DLACZEGO?
Mój jeszcze-na-papierze-mąż twierdzi, że to wszystko jego wina, całą odpowiedzialność bierze na siebie. Że ja jestem super babką, że te 10 lat miały dla niego znaczenie.
Tak, tak "wielkie", że jak poczuł słabość, to poddał się z dnia na dzień, bez walki.
Tchórz.
Tchórz, którego ciągle jeszcze kocham, mimo, że rozerwał moje serce na kawałki.

Wyprowadził się po raz drugi 3 tygodnie temu. Mimo, że wiedziałam, że tym razem już na zawsze, to bolało mniej niż 5 miesięcy temu. Przeczuwałam to. A te 3 miesiące po jego ostatnim powrocie były koszmarem.
Tydzień temu zapadł definitywny koniec. Płakałam bez przerwy, wpadałam w szał, płakałam, rzucałam obrączką o ścianę, płakałam, płakałam, płakałam.
Dałam znać naszym najbliższym znajomym i rodzinie. Całą noc dzwonił telefon i przychodziły smsy. Niektórzy wsiedli w samochód i przejechali setki kilometrów, żeby mnie przytulić.

Ostatnie miesiące zmieniły mnie nie do poznania. Sama siebie zaskakuję. Jestem okropnie silna.
Przetrwam to.
Przetrwam, bo chcę, przetrwam, bo w tym całym nieszczęściu jestem niesamowitą szczęściarą-mam wzruszająco wspaniałych ludzi dookoła. To Przyjaciele, jakich mało na świecie. Moi.

Na razie się jeszcze zbieram. Trudno wbijać sobie do głowy złote myśli, zwłaszcza teraz, jak wszystko jest takie świeże. Ale mimo wszystko próbuję, tak jest łatwiej.
Postanowiłam więc, że życie zaczyna się po trzydziestce. Że to czas zmian. Zmian w życiu, wyglądzie, stylu bycia. Mała eM - update 1.1 ;) Teraz ja jestem najważniejsza, będę robiła wszystko, co sprawia mi radość i przyjemność, będę dbać o siebie bardziej niż kiedykolwiek i będę się nad sobą rozczulać jeśli będę mieć na to ochotę. Jestem silna, ale jak Przyjaciele chcą pomóc, to na to pozwalam. Chcą zorganizować czas, niech organizują. Chcą ugotować obiad, zaprosić na kolację - proszę bardzo. Ostatnie 5 miesięcy uskuteczniałam w domu uczuciowy wolontariat. Dawałam z siebie wszystko, nie otrzymując nic w zamian. Więc jeśli mogę się poczuć potrzebna i kochana, zwłaszcza przez Takich Ludzi, to tak ma być. I to mnie trzyma przy życiu.
Mam nadzieję, że kiedyś będę w stanie poukładać się na nowo. Że zaufam, że ktoś mnie mocno pokocha... Nie potrafię być sama. I nie chcę. Tylko jeszcze nie teraz.

W najbliższych dniach mam spotkanie z moim jeszcze-na-papierze-mężem. Będziemy uzgadniać szczegóły rozwodu. Chciałabym zasnąć i obudzić się już po wszystkim.

Na dziś to tyle. Się ale rozpisałam...

Ach, jeszcze coś! Nazwa bloga jest zasługą J.
Nazwała mnie tak tydzień temu w poście na swoim blogu.
Ujęło mnie to nieziemsko, zwłaszcza, że ... jestem od Niej... ze trzy głowy wyższa;)
a tak poważnie, to ujęło mnie to dlatego, że ja teraz potrzebuję swojego rodzaju opieki. Nie wypada, żeby duża eM. się nad sobą rozczulała, więc mała eM. pasuje jak ulał.

3 komentarze:

  1. eM, trzymam za Ciebie mocno kciuki.Mocno:))

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tam ze 3 głowy :P:P

    Ściskam i tulę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję. Będę tego wszystkiego potrzebowała w dużych ilościach... :(

    OdpowiedzUsuń