sobota, 29 maja 2010

dzień tylko dla mnie / eureka!

Dziś dzień tylko dla mnie. Zabrzmiało tak, jakbym ostatnie z kimś dzieliła ... ale ...
Mam dość pędu i stresu.
Wróciłam wczoraj późno z delegacji, walizka jeszcze stoi nierozpakowana i nie tknę jej do wieczora. (poza tym, jutro muszę ją spakować na nowo...). Mimo ogólnego porządku w domu kurz zalega na meblach. Niech tak zostanie jeszcze kilka chwil. Powinnam umyć okna. Mam to dziś w nosie. Wyspałam się 15 godzin, właśnie zjadłam balkonowe śniadanie, piję kawę, nadrabiam książkowe zaległości i łapię kolor:)
I dopóki po mojej stronie będzie słońce nie zamierzam się stąd ruszyć.
Dziś ma mi być tylko dobrze i bezstresowo.
Nawet jeśli jakoś samotnie. Tęsknię. I sama nie wiem za kim. Za mężem, który wbił mi nóż w serce i mówi, że mu przykro? Za "kolegą", który daje mi odrobinę ciepła raz na jakis czas i mówi, że jest cierpliwy? A może za kimś, kogo jeszcze nie znam? A może mam po prostu dołek hormonalny i sama nie wiem czego chcę, czy tęsknię i jeśli tak to za kim, za czym, z kim i po co:)
Czas wracać na słońce, bo zaczynam za dużo myśleć. A później fitness i inne, tylko miłe (mam nadzieję) rzeczy.
Miłego dnia dla moich "Podczytywaczy" :)

ps.Felusia, Ty już jesteś "po", prawda? mam nadzieję, że się trzymasz dzielnie i że możesz już zamknąć ten rozdział. Trzymam kciuki za nowy. Uściski!

Popołudniowo raz jeszcze... - powinnam nazwać ten pod-post "eureka!" ;)

właśnie odkryłam, że za każdym razem jak mówię/piszę, że dzień ma być dobry, to on nie jest.
No jest to logiczne, przecież nie budzimy się rano z myślą "niech dziś będzie zły dzień", zawsze mamy nadzieję, że będzie dobry. Więc jak zaczynam sobie wmawiać, że dziś tylko miłe rzeczy, a dzień będzie dobry, mimo, że nic nie wskazuje na to, że będzie zły, to znak, że coś jest nie tak. I tak jest dziś.
Coś mi jest i sama nie wiem co. Słońce.. no nie za bardzo podziałało. Zaczęłam się wkurzać, że nie mogę pójść na spacer, bo nie za bardzo mam z kim. Poszłam na fitnes - zajęcia odwołane. Wróciłam do domu i się snuję bez celu. Kupiłam truskawki - niezbyt truskawkowe jeszcze. Książki mi się nie chce czytać - nie mogę się skoncentrować. Chciałabym gdzieś wyjść, ale jednak nie wiem czy mi się chce. Jak zalegnę w domu, to mam szansę zakończyć dzień dołkiem. Oj maruda.. Jest taki wiersz Danuty Wawiło z książki dla dzieci, dziś pasuje jak ulał do mnie:

"Od samego dzisiaj rana
czegoś mi się chce...
Nie cukierka, nie banana -
może piasku, może siana
albo nawet - nie wiem sama -
muchy tse-tse?
(...)
Co w kłopocie mi pomoże?
Jeśli ktoś z was wie,
niech mi zaraz liścik kropnie -
bo nie mogę, tak okropnie,
tak okropnie, tak okropnie
czegoś mi się chce..."

Ale ... Choćbym miała wykorzystać wszystkie sposoby na siebie, to zrobię to i się nie dam. A przynajmniej się postaram. Postaram się odwlec łzy jak najdłużej, bo wilgoć już czuję pod powieką.

4 komentarze:

  1. bardzo lubię to Twoje pozytywne nastawienie i działanie w całkiem niepozytywnych kwestiach:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozytywne nastawienie najważniejsze. Trzymaj się dzielnie i nie daj się wessać tej nieokreślonej pustce:)

    OdpowiedzUsuń
  3. 15 godzin :) snu - to jakieś 3,5 nocy u mnie :)) Nie daj się - każdy sposób na siebie jest do spróbowania, do skosztowania. :) Dobrego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. nie dałam się. Udało się wczoraj zakończyć dzień suchymi oczami i umiarkowanym uśmiechem.
    Holden - ja tak mam od zawsze, bez budzika mój sen nie ma granic. A teraz jest mi potrzebny do regeneracji, więc sobie nie żałuję.

    OdpowiedzUsuń